Logika wymaga dostrzegania korelacji pomiędzy przyczyną i skutkiem. To co się nam przydarza to nic innego jak refleksy poprzednich działań. Czasem nie chcemy dostrzegać tej relacji. Te niewidoczne więzy są jednak rzeczywiste jak niepodające się oczywistej obserwacji zanieczyszczenie powietrza. Cząsteczki – nie bójmy się tego słowa – trującego pyłu, rozproszone jasnymi promieniami słońca kamuflują się jego blaskiem. Jest poranek, za oknem jesień, ubrany w wyuczony entuzjazm ruszam do pracy, a miasto… – miasto dusi się swoimi oparami. Dziś już czujemy jak liczby, jednostki pomiaru zaciskają swoją niewidzialną rękę na szyi. Atmosferę miasta cechuje jakaś stłamszona wrzawa – jakbyś połknął tabletkę na pobudzenie, gdy miałeś ochotę zasnąć. Chcieliśmy coś załatwić, ale zabrakło nam siły. Zasiadam w fotelu. Czuję się jak bohater książki, której nie chciałem czytać, a którą piszemy razem. Jest o potrzasku inercji. Kończy się podobnie jaki historia marynarzy z Kurska.
Klientom rozdaje maseczki na usta, które zostawiła tu .Nowoczesna w ramach swojej kampanii wyborczej. Problem braku czystego powietrza w Krakowie nie jest nowy, a jednak czujemy się zaskoczeni, że jedyny alert rządzących „jakoś-to-będzie” doprowadził do takiej sytuacji. Miało być lepiej, a jedyne co teraz mogę dla siebie zrobić, to zasłonić nozdrza i usta porcjując hausty powietrza. Władze miasta na pytanie o zastały stan rzeczy odpowiadają „Nie ma dramatu”. Patrzę na te maski tlenowe i pytam – doprawdy? To co się dzieje już jest standardem?
Poeci trafniej, niż politycy prolongują naszą przyszłość: „I tak jakoś to będzie — mówi się i brnie się niepostrzeżenie w otchłań postępowego upadku.”
W kolejnym dniu beztlenowego życia – Wasz Tomasz Marut