Być może powiedział to Einstein, być może Dalaj Lama, a może wyczytałem to na Demotywatorach: „ludzie zapomną co mówisz, zapomną co robisz, ale nigdy nie zapomną  tego jak się przy tobie czuli”.

Helena Z. sprawia, że czuję się wyjątkowo i zupełnie wytwornie jak na moje trampki i za luźne jeansy. Jej pojawienie się w moim salonie wprowadza atmosferę niewymuszonego intelektualizmu. Kiedy zasiada fotelu mam ochotę wyjąć srebra, rozstawiać kryształy, podstawić książki pod grzebienie. W zamian serwuje jej kawę i nową fryzurę. Jest to nasz czas na porywającą rozmowę.

Każdym mój koncept, mój projekt, nową inicjatywę Helena skrupulatnie tłumaczy na język sztuki, objaśniając mi znaczenie symboli, które ja intuicyjnie wplatam w moją pracę, a ona z rozmysłem analizuje.

Ambicja czynu, wola poznawania, kolekcjonowania wiedzy, objaśniania znaczeń, sprawia, że w ramach każdej pasji staje się specjalistką. To jednak nie dyplomy decydują o bogactwie jej osobowości, ale ta retrorefleksyjność , która wprawia ją w zadumę na widok ręcznie malowanych zasłon.

Tomasz Marut, Helena Zakliczyńska
obraz: Helena Zakliczyńska

Należy do tych osób, które najprawdopodobniej znają na pamięć Prousta w oryginale, a jednak  nie cytują go przy każdej okazji.
Helena Z., doktor nauk medycznych, lekarz, psychoterapeuta, obecnie studiuje grafikę warsztatową. Rzetelna w działaniu, poświęcona pracy, oddana pasji matka i żona. A ja widzę w niej piękną arystokratkę, poruszającą się wdzięcznie i z gracją pomiędzy wszystkimi aktywnościami, jakbyśmy właśnie byli na grand balu.

Widujemy się rzadko, ale regularnie. Jest moją koleżanką, klientką, wspaniałą modelką, siostrą mojego przyjaciela, ambasadorką moich pomysłów. To Helena swoją grafiką ozdobiła tego bloga, stworzyła projekty wizytówek na konkretną okazje, namalowała obraz do męskiej kolekcji. Robi zdjęcia moich dłoni, barokowych paluszków w akcji, bo docenia rezultaty mojej pracy.  (W docenianiu się jesteśmy sobie równi.)

Przy niej serce wzbiera mi uczuciami, rozsadza mnie gorliwość. Przy niej tęsknie za dobrem i pięknem. Heleno, jeśli kiedyś przestaniesz mnie odwiedzać, wówczas ja przyjdę na Twoją kozetkę.

 

Twój Tomasz Marut