Tomasz Marut, Avant Apres

Dynamizm ostatnich miesięcy był dojmujący. Pozwolił mi rozumieć, co czują moje skarpetki kiedy są wirowane. Rozumiem także te, które po wyjęciu z pralki okazują się być rozparowane i zostają same. Otóż one nie mają problemu, by sparować je na nowo z tymi z innego  kompletu. Czasem wychodzi się na tym lepiej. Zawsze znajdzie się ktoś, kto powie „Oooo – ta jest ładniejsza”, podczas gdy wcześniej nie mówił o niej wcale. I ja też tak mam, że w kolejnych układach, tylko zyskałem na atrakcyjności i nie wiem tylko, czemu z facebookowego podsumowania mojego profilu na rok 2013 wynika, że jestem cynicznym bucem. Jestem w szoku. Naprawdę nie potrafię tego skomentować….

Mój słuszny i jedyny pogląd na zeszłoroczny czas jest taki, że gdybym spędził go w Hollywood pisałbym o palmach, zabawie i o słońcu opalającym moje urocze ciało. Czasem uczesałbym jakąś znaną postać, przy czym byłbym wybredny w tym względzie. Moja praca nabrałaby znamion unikatowej, dzięki czemu żyłbym z jednego strzyżenia miesięcznie jeżdżąc jaguarem po tym świętym lesie. A tak, zapieprzałem niczym ta antylopa, po tym polu do popisu jakim jest świat fryzjerstwa w Polsce.  Z salonu na gale, ze szkolenia na konferencje, z lotniska do hotelu. Chciałoby się powiedzieć, że goniłem w piętkę , ale w frazeologii jestem słaby. Nazwijmy to wprost – harowałem.

Obok zerwanych relacji pojawiły się całkiem nowe, rozwiązane kontrakty zaowocowały nawiązaniem kolejnych. Cenie sobie osiągnięcia moje i moich współpracowników, sukcesy w konkursach i to, że wciąż mamy pomysły na siebie, na życie, na więcej…

Dużo się wydarzyło. Współpraca z L’Orealem, wywiady i cała ta otoczka show-biznesu. Dotknąłem licem szklanego ekranu, tańczyłem nie „na”, ale „pod” stołem (co jest sporym wyzwaniem, którego nie wahałam się podjąć) i w końcu liznąłem koziego serka – jego smaku zawsze się obawiałem. Ewidentnie progres i sukces są moim przeznaczeniem. Nie wyciągam wniosków po zeszłorocznych doświadczeniach, nie czynie podsumowań – mogłoby się okazać, że jestem ideałem, a tego nie zniósłbym. Pogłosy z kuluarów i tak już są nazbyt dużym ciężarem.

Nie dajcie się zwieść blichtrowi, który mnie otacza. Ja także tęsknie za pawlaczami, wodą gazowaną z syfonu i czasami, gdy trwała ondulacja była hitem sezonu. Jednak w napływie obowiązków, myślę o tym coraz rzadziej. Przyglądam się sobie, ludziom którzy mnie otaczają i mam taką refleksje, że żyje w zwierciadle, nie tyle fryzjerskim, co krzywym. Pytam Adasia, czy nie sądzi, że to wszystko, co nam się przydarza jest trochę dziwne?

„Wszystko jest w normie.” – odpowiada Adaś.  Jestem więc spokojny. Będę zatem strzygł dalej…

Wasz Tomeczek w 2014 roku