Koniec promocji kultury i sztuki. Koniec rozwoju infrastruktury i logistyki. Koniec debaty o prospericie i przedsiębiorczości. Koniec animacji wolnego czasu. Koniec koncepcji o potencjale ludzkim, przestrzennym. W Krakowie skończyło się powietrze.

Jak daleko rozwinięci jesteśmy w destrukcji, lub jak bardzo znieczuleni wobec potrzeb własnych, że tak łagodnie przechodzimy do porządku dziennego, gdy na naszych oczach rozgrywa się pierwszy akt Apokalipsy.

Gdzie jest poczucie godności, poczucie wartości życia, gdzie walka o priorytety? Islandczycy nie idą do pracy, gdy za mocno wieje, my idziemy – a jakże – bez zająknięcia, bez znamion protestu, gdy każdy haust powierza skraca nam życie, odbiera zdrowie.

Tworząc look-book o trendach inspirowany moim miastem, modeli i modelki zaopatrzę w ogony, a twarze ich w tlenowe maski. Zamiast make-up, zalepię im oczy, na znak protestu. Czy nie widzicie, że tak żyć się nie da, gdy wyjście z domu oznacza utratę zdrowia, gdy spacer jest jak zaciąganie się dymem z rury wydechowej? Nie jestem futurologiem, ani Wy nimi nie jesteście. Nie parafrazuje Atomic na fryzjerskiej arenie. To nie jest leitmotiv, który chce cytować – to nasza rzeczywistość. Ogłaszam alarm dla miast Krakowa i Wy ogłoście, bo czas zatroszczyć się o siebie.

Poeta mówił – i nie ma w tym przesady – że „nic nad życie ludzkie, nie jest cenniejsze”. Nie odbierajcie sobie życia. Wyjedźcie, porzućcie stanowiska pracy. Zbierzcie dzieci i jedźcie na łąkę, w góry, nad morze, zostawiając dla przybyszów informacje: „Brak powietrza. Dziś zamknięte.”

Wasz Tomasz Marut