Prace Agi Reginy Łatki i Virgini (Viru) Bogdańskiej
Prace konkursowe Agnieszki Reginy Łatki i Virgini (Viru) Bogdańskiej

Master Style by Revlon – to szacowny i prestiżowy konkurs oddający poziom światowego i lokalnego fryzjerstwa. Papierek lakmusowy talentów oraz artyzmu rzemiosła jakim jest stylizacja  włosów. Rzecz wydaje się poważna.

Jest gorąco, a ja jestem drażliwy. Mam słabe nogi oraz ochotę na lekkie drinki. Brakuje mi elementu jin w ciele i ugruntowania. Wykonuje codzienne prace w ogródku i chodzę na klęczkach, by być bliżej ziemi, a jednak jedna lotna myśl nie pozwala mi osiąść w spokoju: co stało się z artyzmem tak znaczącego konkursu? Czyżby przez bliskie znajomości na linii jury-uczestnik  został przekazały na plan wtóry?

Zaawansowani na swoich stanowiskach wstawiacze kitu, zadzwonili do mnie z podobnym zapytaniem. Dysonans jakości prac do wyników rozbrzmiał fałszywie szalenie dalej poza fryzjerskie środowisko. Ponoć  gdzieś na drugiej półkuli nie zakwitła  bazylia. Ponoć woda w Australii wiruje w zlewie w drugą stronę.  Nawet pszczoły przestały się rozmnażać, uzmysłowiwszy sobie, że rzetelna praca bez talentu nie ma sensu.
Na moje fryzjerskie nożyczki (aktualnie także grabki oraz konewkę), czy ktoś w ogóle przejrzał zgłoszeniowe prace krytycznym okiem? Czy tylko znajome nazwiska punktował, lub też lokalizację sąsiednich salonów…?

Może formuła konkursy się wyczerpała? W Roku Galopującego Konia takie rzeczy się zdarzają. Wybiegamy poza treść, formę i inne komponenty, aż w końcu okazuje się,  że nie wiemy za co są te oklaski.
Podpowiedź od mojego mistrza ogródkowej medytacji jest taka: czasem warto nie przyznać pierwszego miejsca, jeśli akurat żadna praca nie pretenduje.
Może nie jest to myśl odkrywcza, ale za to bystra. Dla niektórych nawet za bardzo – koan na całe życie.
Fakt, iż po raz pierwszy prace finałowe z polskiego etapu nie przeszły do kolejnego, też skłania mnie do refleksji – ewidentnie na podium ktoś źle poukładał klocki. Pani na trzecim miejscu miała dostać pierwsze pudło. Niestety organizator do dziś nie połapał się w pomyłce.

Dumny jestem za to z moich latorośli, które owocują ponad moje oczekiwania. Dumny jestem z Virginii (Viru) Bogdańskiej i Agnieszki Reginy Łatki, których prace szykowne jak zawsze, zgubiły się pomiędzy – przepraszam za trywialną metaforę – chwastami bezguścia i pospolitych upodobań.
Piszę o tym, gdyż udawanie braku poczucia zażenowania, niszczy nas psychicznie, a ja dążę do harmonii  dobrego samopoczucia i moich słusznych poglądów.

Wasz Tomasz Marut