Muse / Yellow / Updo,  Wet looks / Shape / Future, Pastel / Fairythales / Future, czyli niesamowity show L’Oréal Color Trophy już za nami. 

Gwiazdą fryzjerskiego programu artystycznego był Berni Ottjes. Czesanie na żywo, wybieg modelek, pokaz możliwości i bezgranicznej fantazji. W ramach jednego show zaprezentowano biegunowo odmienne style, akcentujące skrajnie różne podejście do fryzjerstwa i stylizacji. Pokaz był rodzajem eksperymentu: badaniem możliwości materii włosa oraz poszerzaniem granic artystycznej kreacji. Z poetyki snu osłodzonej pastelami i cukrową watą, publiczność została rzucona w futurystyczny świat fryzur odbierających postaciom wiarygodność istot ludzkich (…po gali pytałem modelki, czy mają obcego w brzuchy – tak przekonywujące były w tej aranżacji).

Od klasyki reprezentowanej przez piękne, gęste blond fale i rude bujne loki, poprzez kontrastowe ciężkie w barwie i w kolorze upięcia, pokazano także zwiewne i baśniowo poetyckie stylizacje. Wszystko jak w kalejdoskopie zmieniało się w płynnych sekwencjach kolejnych prezentacji. Wspólnym mianownikiem tego katalogu był grzebień i wyobraźnia jednego twórcy – Berni Ottires zachwycił nie po raz pierwszy. W tym katalogu jak zawsze znajduję coś dla siebie, a resztę wklejam w fryzjerskie annały.

Jako fryzjer-rzemieślnik z warsztatu wyrzucam wszelkie plastiki, kolie, fluorescencyjne tendencje. Na scenie, podczas fanfarów, robi to wrażenie. Zwłaszcza kiedy siedzę wygodnie w fotelu i czuje się jak dowódca tej pomysłowej galaktyki zjawisk. Na co dzień skromniej się noszę i wspieram swoim głosem kolory bliższe naturze.  „Włos potrzebuje torfu!” powtarzam to z przejęciem i wiem, że będą mnie cytować jak Vidal Sassoon’a (albo Marylin Monroe). Pracuje na materiale, który jest dostępny, odrzucam ofertę plastikowego jarmarku. Doceniam pomysł, jednak dążę do praktycznych rozwiązań. (Moje klientki to nauczycielki i lekarki. Nie mogą wyglądać jak bohaterowie Gwiezdnych Wojen).

Po gali była cześć nieoficjalna, a więc znów zadałem cios narodowej pruderii. Piłem, tańczyłem, szeptałem swoje filozofie w bardzo urodziwe uszy. Jednym słowem zaprezentowałem te strony swojej osobowości, których tutaj prezentować nie mogę.

Wasz (znów pełen wdzięku i godności) Tomasz Marut