Jeśli w życiu liczą się tylko chwile, to ta jest nie tyle bezcenna co urozmaicająca repertuar codziennych wrażeń. Kazimierz z definicji jest dzielnicą, która zwiększa szanse na doznanie przyjemnych momentów. Tasuje pocztówkowymi widokami rabinów w tradycyjnych strojach, bohemy dojrzewającej po artystycznej nocy do obowiązków dnia codziennego, kwiaciarek i straganiarzy, knajpiarzy i gołębiarzy. Jednak ta chwila, na którą eksponuję się szybką wizytą po pracy w Krainie Szeptów (Kraina Szeptów… taki eufemizm świata plotek, z którymi – wiadomo -nic wspólnego nie mam), ten moment kiedy zamawiam wysublimowaną pozycję „a co pan poleca”, ta mina barmana podczas szejkowania – tego nie odda żadna pocztówka.

Kraina Szeptów Kontakt z przyjaciółmi po całym dniu pracy, zrzucenie z siebie roboczego fartucha zobowiązań, to towarzyskie pobudzenie pozwalające wybić się z codziennej – może nawet przyjemnej – niemniej rutyny, jest czymś co polecam jak zabieg higieniczny, co zalecam na cito tym, którzy doświadczają znużenia. 

Road to MilanoTym bardziej, że – powiedzmy to w końcu – jest to rodzaj rytuału. Zdolności barmanów w tym barze, ich wyczucie smaku, zaangażowanie w profesje są na – użyjmy tego słowa – najwyższym poziomie. Zobaczcie sami ten bar – to jest alchemia smaku. Szklane buteleczki z nalewkami, konfiturami, esencjami oraz owoce, cały bar owoców, to półprodukty, składniki do drinków. W myśl zasady „forma ma znaczenie”, szkło w którym serwują wymyślne koktajle, jest odzwierciedleniem bogatej pomysłowości barmanów. I ten zapach skórki pomarańczy zdobiącej całość serwowanego napitku, która nosi aromaty, sprawia, że dobre wspomnienia zawsze będą kojarzyć się z tym miejscem, z tym smakiem.

 

Road to Milano Zasada jest taka, kiedy barman Was zapyta, co podać, wystarczy odpowiedzieć „a co Pan poleca”. To działa jak kod pin do skarbca smaku. Tak też odkryłem „Road to Milano”. Autorski drink barmana Krzysztofa K. Czuję się wyróżniony i doceniony, kiedy na trywialne zapytanie, dostaję tak doskonałą kompozycje wytworności, subtelności, esencjonalności w jednej koniakówce. Czuję się dowartościowany taką odpowiedzią, poważnym potraktowaniem tematu, uraczony nie tylko smakiem, ale i formą. Cieszy mnie to laboratoryjne zaangażowanie w przygotowanie mojego zamówienia, cieszy mnie ten kunszt i to wyczucie smaku, ta pomysłowość i umiejętność ważenia proporcji. Znów ocieram się o sztukę, sztukę smaku. Jeden łyk i staję się częścią tego teatru, to moment fizycznej ulgi, wytchnienia, to chwila, która się liczy. „Road to Milano” w Krainie Szeptów prowadzi szalenia dalej niż do Mediolanu, prowadzi na Rubikon smaku.

Pozostańcie zaciekawieni

Wasz Tomasz Marut