Czas człowieka wypełniony jest codzienną krzątaniną, ona jest faktem właściwym, który nabiera znaczeń w zależności od tego jak się do świata usposobimy. Czasem tylko na kilka chwil wychodzę na dwór z wygodnym uczuciem, że zawsze będę mógł znowu wślizgnąć się z powrotem w ciepło. To wszystko jest doraźne, niekonkretne, ale w zasadzie jedyne. Mechanizmy zarządzania mediami nie aprobują mojego dobrostanu. Przestrzeń alternatywna pokazuje mi, że nie powinienem czuć się dobrze. Coś we mnie koroduje, poddaje się. Płonie las Amazonii, Syberii. Znów lęk przed zagładą, znów narasta garb napięć. Czasem nie potrafię nie reagować na informacje napływające do mnie z social mediów. Ale przecież wzburzeniem swoim nic nie zmieniam. Wzburzenie to objaw mojej moralności, ona ginie w śmieciach komentarzy. To odciąga mnie od moich priorytetów i założeń.
Nie potrafię zweryfikować prawdziwości tych doniesień. Szok, skandal, brutalność skojarzeń – to już jest biznes, to nie jest wolność słowa.
Angażując się w doniesienia medialne oddaje swoją energię za bezcen. To parauczestnictwo, lub kultura uczestnictwa w zagładzie. A przecież nie jest to ani wychowawcze, ani sprawcze. Jeśli jakiś głos się liczy, to ten wrzucony do urny, to ten, dzięki któremu jesteśmy pozytywnie zmotywowani.
Skala przemian, zniszczeń, wpływów sprawia, że czuje się bezsilny, odseparowany, w dysocjacji. Mój duch wciska się do kąta. Nie mam wpływu na pożar, nie mogę wyhamować pływających wysp plastiku, pedofilii, terroryzm. To zniechęca to sprawia, że chce się odciąć, wkleić w ścianę. A co jeśli te zabiegi są celowe? Jeśli, ktoś wie, jak sprawić bym czuł się bezsilny?
Demokracja jest osiągnięciem sprzyjającym ludzkości, wolność wyborów to dorobek cywilizacyjny. Mówienie, że jest inaczej, to poddanie się prowokacji. Nie neguje kanalizacji, kiedy zatka się rura, nie neguje polityki, kiedy dochodzi do zastoju umysłów. Pcham to dalej, bo mogę, bo żyje w czasach relatywnie bardzo spokojnych, bo w ład mojej krzątaniny wpisana jest możliwość wyboru. Możesz być zmęczony, może brakuje Ci motywacji, ale nie rezygnuje się z biegu na 100 metrów przed ukończeniem maratonu tylko dlatego, że jest ciężko.
Wciąż jesteśmy spadkobiercami wielkiej kultury: społecznej, politycznej, kulturalnej. To jest nasz obszar bycia i życia. Do tego obszaru ludzkiej aktywności przynależymy. Media, wolność słowa, też są częścią tej spuścizny. Że karykaturalne, że opresyjne, że populistyczne – biznes na miarę rynku zbytu. To chwilowe sprzężenie technologiczne. Tylko czy Ty jesteś tego adresatem, czy przyjąłeś to w pakiecie?
Wybory nie są łatwe, pociągają konsekwencje. Wymagają rezygnacji, ale przecież wybory nie są o szczęściu, tylko o byciu uprzywilejowanym.
Wasz Tomasz Marut
Wybory - o byciu uprzywilejowanym
Piękny tekst Tomku. Mamy podobne „czucie” świata.
Niesamowicie przyjemna w odbiorze lekkość pióra. Uwielbiam taki styl!!
Niesamowity tekst: delikatny, ale stanowczy; gorzki, ale piękny; kreuje nieswojość, ale dodaje siły i każe podnieść głowę; aż chce się zacytować Alberta Camus: „Nie należy słuchać tych moralistów, którzy powiadają, że trzeba paść na kolana i poniechać wszystkiego. Trzeba tylko iść na przód w ciemnościach, trochę na oślep i próbować czynić dobrze”…
Nadzwyczajny tekst, przez te słowa się płynie, a jest to rejs pod zachmurzonym, ale jasnym niebem.