Styczniowy wypad do Wietnamu to odpowiedź na mój prywatny – bądź co bądź – zachwyt nad Azją. Wyjazd szalony, bez jakiejkolwiek ekologi: wszystkiego było dużo, wszystko było szybko i to jeszcze w tej jakości hyper. Tempo narzucała dynamika naszych pomysłów – jak bananowe dzieci na gigancie folgowaliśmy swoim zatęsknieniom za tym co inne, nowe, kompensując…